Skoro zapał nie minął, a ja coraz bardziej się nakręcałam, postanowiłam przejść do czynów.
Wzięłam do ręki parę starych szmatek, kilka zamków, trochę nitek i usiadłam przy starej maszynie mojej babci. Babcia wszystko dokładnie mi pokazała: co, gdzie, jak, ile - choć trochę jeszcze pamiętałam z dzieciństwa (od najmłodszych lat maszyna do szycia była najlepszą zabawką dla mnie i mojej siostry podczas wakacji u babci).
Pierwsze ściegi nie różniły się pewnie niczym od tych zrobionych przez maleńkie rączki mojej małej przeszłości, ale z chwili na chwilę szło mi coraz lepiej.. Przynajmniej tak mi się wydawało ;)
A to są pierwsze efekty:
Tak, tak, tak.. Totalna amatorszczyzna.. ;) Kawałek szmatki, jeden zamek i z pół metra nitki a cieszy jak nic. Nie żartowałam! Ale jak na pierwszy raz jestem z siebie dumna! Nie mam żadnej techniki, nie przeczytałam żadnej książki ani instrukcji jak wszyć zamek - pewnie miałabym problem z przyszyciem guzika, ale udało się. Zrobiłam to 100% na czuja, ale wszyłam go. I to się liczy ;)
A to już moja druga rzecz ;) Poszewkę na jaśka, na zamek już bym uszyła ;p
0 komentarze:
Prześlij komentarz