Dzisiaj po raz pierwszy wymieniałam zepsuty zamek. Na początek coś łatwego, więc był to duży metalowy zamek w spódniczce bez podszewki. Poprzedni niestety był zepsuty - a raczej jak już go wyprułam to okazało się, że mógł być po prostu jeszcze nie wyrobiony przed wszyciem dlatego mógł płatać takie figle. Teraz, gdy jest już wolny zasuwa się bez problemu ;)






Bądź co bądź nowy zamek został wszyty i to zupełnie inną metodą niż przez poprzednią krawcową (ponieważ już raz był on wymieniany). Tak to wyglądało wcześniej.





















Wcześniej zamek został wszyty ze szwami widocznymi na zewnątrz, ja postanowiłam od tego odejść i zrobić szwy schowane. A wyszło to tak ;)



























No i oczywiście mamy tu jeszcze nasz ukochany pierwszy zamek, który naprawił się po wypruciu ;) One już lubią mi robić takie żarty ;)








Już jutro spódniczka trafi w ręce właścicielki i mam nadzieję, że będzie się nosić dobrze i już bez problemów. Pozdrowienia dla Zuzy ;)

Pap.


PS. Kolejna w kolejce jest czerwona sukienka z koronki w rozmiarze 40, którą trzeba trochę udoskonalić i przede wszystkim zmniejszyć.. A tu zdjęcie sprzed zabrania się za nią ;)



Z okazji Dnia Kobiet, wszystkim kobietom tu zaglądającym składam najlepsze życzenia..

Ja sobie też postanowiłam zrobić prezent i dlatego napiszę tu post ;)

Pewnie większość się zastanawia dlaczego tak długo się nie odzywałam. Powodów jest kilka:
1. Nie mój aparat (Klaudii) odmówił posłuszeństwa i mimo oddania do naprawy nadal nie działa i muszę oddać go po raz drugi do naprawy.
2. Mój prywatny fotograf zaniedbuje swoje obowiązki i nie robi ładnych zdjęć, które mogłabym tu wstawić, więc muszę się ratować swojej bardzo słabej jakości aparatem w telefonie co z resztą sami zobaczycie.
3. Zmieniłam miejsce swojego zamieszkania (nawet dwukrotnie), co z taką ilością sprzętu do pozazdroszczenia nie jest najłatwiejsze.
4. Niestety, ale na ilość obowiązków też nie narzekam.
Ale mimo tego coś tam udało mi się uszyć w tym czasie..
Postaram się to naprawić, choć obawiam się, że to co uszyłam zdecydowanie szybciej większość z Was zobaczy na mnie w życiu codziennym niż tu.

Dziś prezentuję zdjęcia (bardzo słabej jakości) sukienki uszytej na bal przebierańców dla przecudownej dziewczynki z podstawówki. Oczywiście było to przebranie za Else z "Krainy Lodu". Jakże mogło być inaczej. To zdecydowanie hit tegorocznych bali przebierańców.





















Na żywo wyglądała naprawdę księżniczkowo.. ;)
Jej długi tren z tyłu był przypinany na agrafki, więc w razie czego w każdej chwili można było go odpiąć i swobodnie się poruszać. Jednak jego obecność dodawała magii przebraniu. Tiul z brokatem był miękki w dotyku, więc swobodnie się układał. Dół sukienki był nieco dłuższy z tyłu niż z przodu i sztywny, więc wyglądał odrobinę jak beza. A góra była zrobiona z tego samego materiału co dół z dodatkową warstwą zewnętrzną. Bardzo delikatna z cekinami dzianina przysłużyła się również do wykończenia dekoltu i niestety ramion. Dlaczego niestety? Ponieważ moje mało wprawione oko źle oceniło obwód ramienia i trzeba było niestety zrobić sukienkę bez rękawków :( No, ale zdarza się niestety nawet najlepszym.. Sukienka bez rękawów też wyglądała imponująco a najważniejsze, że księżniczce udał się bal i bawiła się bardzo dobrze ;)
Być może dostanę jakieś zdjęcie z balu, więc nie omieszkam się nim podzielić ;)

Pap.
Hejo.. Na poniższych zdjęcia prezentuje Wam swój jesienny komplecik ;) Jest to czarna, dwuwarstwowa czapka sygnowana oczywiście moją METKĄ! I czarny zwężany komin już jedno warstwowy, ale jest wystarczająco długi, aby nosić go złożony na pół. Zdążyłam go już sprawdzić i wynosić i stwierdzam, że to mój ulubiony komplet jesienny ;) Miały być do tego jeszcze mitenki (rękawiczki bez palców), ale wykrój z „Diany” nie był zachwycający ;) Kto wie.. Może coś jeszcze powstanie. ;)






A Tu jeszcze zdjęcia bieżników dla Dorotki ;) Są już gotowe, ale kurier ma zbyt krótką pamięć, aby je dostarczyć. Chyba będę musiała się rozejrzeć za nowym fotografem/kurierem ;P










Bieżniki wychodzą mi coraz lepiej! Więc polecam się na przyszłość ;)
Całuski ;*
W między czasie udałam się do Empiku pooglądać sobie co będzie modne na te święta. Przy okazji zajrzałam do działu z czasopismami. No i na półce tam oto znalazłam dwie nowe gazetki z wykrojami. „Diana Moda” i „Anna Moda na szycie”. Są naprawdę cudowne. W jednej znalazłam wykroje na czapkę i komin, a za to w drugiej super wykrój na świetny żakiet i rozkloszowane sukienki w stylu lat 50. Zakochałam się od pierwszego wejrzenia.  









A co więcej z lepszych informacji to właśnie w piątek wychodzi długo wyczekiwane wydanie „Burdy Vintage w stylu lat 60”. Hmm, myślę, że coś tam dla siebie znajdę ;) Poza tym w piątek wychodzi także grudniowe wydanie „Burdy”. Będzie ono bardzo świąteczno-sylwestrowe ;) Nie mogę się już tego doczekać ;).
Haha. Jest jeszcze coś. Z okazji pierwszego dnia jesieni na profilu „Burdy” pojawiła się super promocja ;). Roczna prenumerata była za 50 % ceny ;) Nie mogłam sobie odmówić tejże przyjemności ;). I będę dostawać swoją ukochaną „Burdę” prosto do domu! Ahh komu lepiej.

No i muszę się jeszcze pochwalić jakiego cudownego blatu się doczekałam. Poniżej zdjęcia mojego stanowiska pracy. ;)











To taki dzień co zdarza się tylko raz w roku. To dzień w którym najbliższe osoby pamiętają o Tobie. Składają Ci najlepsze i najszczersze życzenia. Chcą sprawić Ci radość i pokazać jak jesteś dla nich ważny. To Twój dzień, dzień w którym jesteś wyjątkowy. I tak właśnie było u mnie. Ale oprócz tego co już wymieniłam dostałam od najbliższych jeszcze coś. Dostałam cudowne prezenty, za które jestem potwornie wdzięczna. Oczywiście zawsze wartość materialna cieszy, ale to co ja dostałam było dla mnie czymś więcej niż tylko prezentem. Było wiarą we mnie i w to, że rozwijanie tej mojej pasji jest realne. Że naprawdę mogę to robić dobrze. Że powinnam to robić dalej i więcej, i więcej, i więcej. A więc nie mogę się nie podzielić z Wami tym, czym obdarowali mnie moi cudowni goście.


Od kochanej Anetki i Adusi dostałam przecudowny tort. Tak, tak, tak.. Dobrze widzicie. Jest przecudowny nie tylko dlatego, że był przepyszny w smaku (mniam, mniam), ale i dlatego, że był w kształcie maszyny do szycia. Starego SINGERa sprzed I Wojny Światowej.. A był dopracowany do do najmniejszego szczegółu. Począwszy od kolorowych szpulek nici, po igłę z paluszka. Do tego śliczniutką bluzeczkę i karteczkę w moje ulubione potwory MINIONKI ;) Dziękuję ;*



Tort 



                                                    Bluzeczka w minionki! Leży idealnie ;)



Karteczka w minionki ;)



Od czytającego mi w myślach Daniela dostałam śliczne materiały. Tak, od czytającego mi w myślach. A dlaczego? Dlatego, że gdy sama wybrałam się do Ikei to ze wszystkich dostępnych materiałów wybrałam właśnie te dwa jako pierwsze.  To były pewniaki jakie wiedziałam, że muszę je mieć. I proszę bardzo, dostałam właśnie takie ;) Naprawdę stu procentowo trafiony prezent! Dziękuję ;*









Cudownej siostrzyczce za cudownie przygotowaną imprezę urodzinową (torcik, kotleciki, sałatkę, balony, świeczki ;)). Wszystko było takie kolorowe, takie perfekcyjne ;) Oraz nie mogę pominąć wkładu jaki włożyła wraz z Maćkiem w prezent, który ja sprawiłam sobie sama. Dziękuję ;*



Urodzinowe selfie musi być!



Jacusiowi za to, że sprawił mi na te moje urodziny drugą mnie. Chociaż można by tu polemizować czy to, aby na pewno jest prezent dla mnie , czy prezent dla niego samego. Tamta „ja” przynajmniej nie krzyczy ;) No nic. Przynajmniej jest nas teraz dwie. Gdy zostaję sama w domu to mam do kogo gadać ;) Jacku, dziękuję ;*






 Diana naga, Diana ubrana! ;)
W Basikowym kapeluszu ;)



Cud modelka, cud wymiary ;P



Pani Marioli i Panu Jurkowi za śliczny perfum, którego zapach uprzyjemnia mi pracę. Dziękuję ;*

Oraz dziękuję tacie, wujkowi Krzysiowi, Klaudii i Maćkowi, babci i dziadkowi  za wsparcie finansowe, abym mogła spełnić jeszcze jedno swoje marzenie… Wariackie marzenie i bardzo zobowiązujące. Dziękuję ;*
Tak, pragnę przedstawić Państwu cudo nad cuda techniki. Coś co działa z prędkością światła, z siłą Pudziana, z ostrością papryczek Habanero, dokładnością poziomicy i z taką ilością funkcji ile apek na iphone (chciałam być taka noo, nowoczesna tak jak ona ;P). To właśnie ona… Cudowna, liczna, jedyna w swoim rodzaju… Maszyna COVERLOCK ;) Kombajn nad kombajny! Mój i tylko mój ;)

Oczekiwanie na kuriera nieziemsko się dłużyło, ale jak już przyjechał to ujrzałam takie coś!









 A tu niespodzianka - jeszcze jedna warstwa! ;)



 A tu kilka szpuleczek nitek ;)



 Jeszcze tylko warstwa styropianu!



I już jest!



A tak prezentuje się już na swoim miejscu!




 Taki jestem wysoki.









 Tyle mam kolorowych pokrętełek!


 A to moje serce!



 A tu mała ściąga jak znaleźć do niego drogę ;)



 A tyle mogę mieć szpulek ;)






A bez tego ani rusz!



Praca na niej to sama przyjemność, a w następnym poście to, co na niej powstało!
Jeszcze raz wszystkim, wszystkim, wszystkim, którzy pamiętali o moich urodzinach OGROMNE DZIĘKUJĘ ;)